Współcześnie praca każdego pracownika umysłowego, nauczyciela, księgowego, bankiera czy sekretarki sprowadza się do siedzenia przy komputerze. Dokumenty sporządzamy w Wordzie, obliczeń dokonujemy w Excelu a czytamy w Adobe Readerze. W dobie e-maili i portali społecznościowych mało kto pamięta jeszcze o wysyłaniu papierowej korespondencji. Wobec narastającej cyfryzacji wszelkiej działalności biurowej mogłoby się wydawać, że rynek materiałów biurowych powinien się drastycznie kurczyć. Statystyki mówią jednak coś zupełnie innego.
Według szacunków z 2011 r. rosnący popyt na artykuły biurowe w ciągu najbliższych pięciu lat zaowocuje wzrostem wartości tego rynku do 155 miliardów dolarów w skali całego świata. Głównym katalizatorem tego wzrostu jest stale rosnące zapotrzebowanie na produkty piśmienne oraz materiały do komputerów przeznaczone zarówno do użytku biurowego, jak i domowego. Wprawdzie największy popyt na artykuły biurowe ma wciąż miejsce w Europie i Ameryce Północnej, niemniej tempo jego wzrostu jest najszybsze w krajach azjatyckich (szacuje się, że wskaźnik wzrostu zapotrzebowania na materiały biurowe za 5 lat będzie tam wyższy o ok. 3,5%).
Skąd się wzięły tak optymistyczne wyliczenia? Warto zwrócić uwagę, że obecnie artykuły biurowe to już nie zeszyty, kredki i długopisy, ale przede wszystkim papier ksero, tusze do drukarek, niszczarki, a także różnego rodzaju artykuły poligraficzne, takie jak laminatory pozwalające na pokrycie papieru cienką warstwą plastiku, czy bindownice umożliwiające łączenie wielu stron w zwartą całość. Przy tak szeroko rozumianych artykułach biurowych dobre perspektywy przestają dziwić.
Producenci artykułów biurowych najszybciej odczuwają skutki wszelkich zapaści i kryzysów ekonomicznych, ponieważ to właśnie na ich produktach firmy zaczynają oszczędzać, kiedy maleją ich obroty. W wielu firmach wydatki na akcesoria biurowe nie są ściśle kontrolowane i pracownicy nie oszczędzają podczas kupowania dziurkaczy, zszywaczy, tonerów czy papieru. Wielu ludzi kseruje lub drukuje swoje prywatne dokumenty w pracy albo zabiera ze sobą do domu papier lub długopisy. Kiedy w obliczu kryzysu firma zaczyna dokładnie lustrować te wydatki, okazuje się że można je ograniczyć nawet o połowę, co z kolei odbija się przysłowiową „czkawką” producentom i dystrybutorom materiałów biurowych. Dlatego poprawiające się wyniki sprzedaży w tej branży mogą być interpretowane także jako powolne wychodzenie światowej gospodarki z kryzysu.
Polski rynek akcesoriów biurowych szacuje się na ok. 4 miliardów złotych. Rywalizuje na nim wielu małych producentów oraz jeden duży – firma Lyreco. Firmy te nie rywalizują zachodnimi potentatami, głównym zagrożeniem dla nich są raczej tanie artykuły biurowe o niskiej jakości, które docierają do nas z Chin. O ile w innych branżach łatka tandety skutecznie odstrasza klientów od sprowadzania taniego towaru z Dalekiego Wschodu, o tyle w przypadku konstrukcyjnie prostych materiałów biurowych kierują się oni głównie oszczędnością. Jednakże w obliczu zapowiadanego wzrostu rynek ten wciąż ma optymistyczne perspektywy.