To po prostu ikona. Wielu myśli, że jest to osobna marka motocykli, a nie model koncernu honda. Przez lata stała się synonimem motocyklowego luksusu.
Goldwing na rynku jest już od niemal czterdziestu lat.
Debiutował w 1975 r. i od tego czasu urósł do symbolu ekskluzywnej turystyki motocyklowej. Tak jak maszynę z lat 70. współczesny motocykl wciąż napędza silnik w układzie przeciwsobnym, al nie cztero-, ale sześciocylindrowym. Jego pojemność przez lata urosła z 999 cm3 do niebagatelnych 1832 cm3.
Wiele osób obawia się GoldWinga. Przerażają ich jego masa i wielkość. Tymczasem nie jest on ani tak wielki, ani ciężki, jak mogłoby się wydawać. Bokser obniża środek ciężkości, więc manewry, nawet dość karkołomne, wydają się po prostu łatwe. Jeśli musimy wycofać pod górę, z pomocą przyjdzie elektryczny bieg wsteczny napędzany rozrusznikiem silnika.
Gabaryty GoldWinga nie przytłaczają, kiedy zajmiemy miejsce za kierownicą. Siodło ulokowano dość nisko, więc nawet mniej rośli kierowcy mogą liczyć na pewne podparcie całą stopą.
Jakość i dobór materiałów są doskonałe, a obsługa wszystkich podzespołów – intuicyjna. Dziwić może amerykański system, gdzie za jedną funkcję odpowiada jeden przycisk, dlatego na pokładzie Hondy mamy ich bez liku. Poza radiem z możliwością podpięcia zewnętrznych nośników wszelkie maści (złącze USB i jack) mamy też nawigację, którą można obsługiwać tylko na postoju.
Honda dba o bezpieczeństwo jak mało kto,
bo GoldWing to jedyny seryjnie produkowany motocykl standardowo wyposażony w poduszkę powietrzną. Nie jest tak skuteczna jak w autach, ale symulacje i dane z realnego świata potwierdzają, że rozwiązanie to na pewno nie pogarsza sytuacji motocyklisty w przypadku kolizji.
Użytkownicy GoldWinga to w znaczącej mierze towarzystwo dość specyficzne. Mimo całkiem sporego arsenału zamontowanego w tym motocyklu już w fabryce dąży do dalszego upiększania tych pojazdów, dlatego jeśli po zmroku widzimy poziomo lecący deszcz meteorów, możemy być pewni, ż eto któryś z klubów GoldWinga wybrał się na przejażdżkę.
Mnie ta maszyna przekonuje i bez dodatkowych upiększeń, ale kto bogatemu zabroni ?
Sama podróż GoldWingiem to nie tylko możliwość delektowania się muzyką z sześciu zamontowanych na jego pokładzie głośników. To także komfort. Co prawda pewną rysą na krysztale jest brak elektrycznej regulacji wysokości szyby, ale inne rozwiązania rekompensują tę niedogodność. Zawieszenie tylne ma pneumatyczną regulację tłumienia, dlatego możemy wybrać odpowiednią jego twardość w zależności od załadowania na nim bagażu. W chłodniejsze dnia możemy włączyć podgrzewanie rączek kierownicy i obu kanap. Jak twierdzą niektórzy, tylne siedzenie GoldWinga to najwygodniejsze miejsce w całym motocyklowym świecie.